Spóldzielnia Mieszkaniowa "Przy Metrze"

NEO · Wysłany: Pon 23:14, 24 Sty 2011 Temat postu: Posiedzenie 26.01.2011

W środę będzie kolejne posiedzenie rady. Opis na blogu Pana Marka
[link widoczny dla zalogowanych]
Od razu z komentarzami zamieszczam.
Część z Państwa dziwiła się, że nie można przepchnąć sprawy uposażenia zarządu. Odpowiedź jest prosta. Wniosek sobie leży od kilku miesięcy. Wiadomo kto go złożył. I wiadomo kto lubi z naszej kasy płacić pensyjkę + nagródkę prezesom. Temat ten ciągle spada, bo gdy w planie jest 256 tematów. I to ważnych. To taka prozaiczna sprawa, jak gigantyczne wynagrodzenie zarządu, który ma przecież teraz mniej obowiazków, bo jest Lechbor, jakoś nie może dopchać się omówienia.
Ciekawa sprawa jest również z zaleceniami. Zarząd je skrzętnie ukrywa. Pewnie teraz z nienacka zostanie zrelacjonowany obszerny dokument. Kilka słów i po sprawie. A powinno się to odbyć wręcz tak, że panie lustratorki powinny być zaproszone na posiedzenie, żeby własnymi słowami opowiedziały jakie mają uwagi i co zalecają. Członkowie rady powinni mieć możliwość zadać pytania i wyjaśnić wątpliwości. Ale oczywiście wystarczy, żeby prezes z prezesówą zasunęli godzinny, nudny elaborat o tym, jakie głupie są te lustratorki Twisted Evil

Mam jeszcze uwagę. Podobno prezes biega i opowiada, że jesteśmy głupi, bo nie tak reagujemy na komornika. Że składanie do prokuratury doniesień, telewizja, walne to głupota. Strach, czy początek walki przedwyborczej? Może prezes nerwy traci? A może wszystko na raz?

Adamus

Panie NEO
przepraszam ,ze pana zapytam, a co na posiedzeniu robi Zarząd????z pana relacji wynika,że to posiedzenie wspólne Zarządu i RN.

NEO

Czasem zarząd wychodzi.
Głównie wtedy, gdu po raz 20-ty przewodniczący robi przerwę, bo widownia pokrzykuje.
Poza tym zarząd się mądrzy i wkurza na Pana Marka, bo Pan Marek czasem komentuje blagi prezesa. I jak prezes chce urobić sobie radę, to mówi dużo bla bla, czasem nawet nie na temat. Czasem zarząd chce coś powiedzieć, zeby ściemnić, to też mówi dużo nie na temat.
Czasem zarząd mówi głosem Pani wiceprezes, to wtedy padają wyjaśnienia bliżej rzeczywistości i konkretu.
Jeszcze inny przypadek, to taki, że Pan Marek zadaje pytanie, a prezes udziela odpowiedzi na inne pytanie. I jeszcze bezczelnie mówi, że odpowiada.
Głównie zarząd ściemnia, bajeruje, wciska kity, a jak się nie przyjmuje, to się wkurza.
Tak wyglądają posiedzenia. Z przerwami, bo ostatnio to jest metoda przewodniczącego na niegrzeczne dzieci na widowni Very Happy

MadMax

Adamus

Rozumiem ze to było pytanie retoryczne?
Bo jak nie wiesz co Zarząd robi na Radach to zapytaj Jamroza.

Adamus

MadMax

Posiedzenie RN to nie posiedzenie wspólne.Oczywiście ,że w ramach wyjaśnienia problemu można zarząd zaprosić by wyjaśnił dane zagadnienie ale nie żeby śpiewał, do tego fałszując. To parodia posiedzeń.
widać ,ze opozycja jest słaba i nie może temu zapobiec.Pytanie czy jej się nie chce, czy tak być musi??

MadMax
zapytaj jak temu zapobiec ale na prive???

NEO

Teoretycznie jest tak, jak piszesz Adamusie. Czyli zarząd przychodzi na zaproszenie rady, omawiać konkretne problemy. Żeby przewodniczący nie wytykał, że to nieprawda, co tu piszę.
Ale w praktyce jest tak, że ostatnio omawiane są sprawy tylko zarządowi wygodne, więc uczestniczy on na stałe w posiedzeniach.
Poza tym ewidentnie 5 członków rady nie działa autonomicznie. Wręcz przed posiedzeniami, np dzień wcześniej, ci członkowie maszerują godnie po instrukcje do prezesa. Czyli robią se pre-posiedzenia, w których wręcz rozpisują sobie role. Potem taki Bańkowski wyskakuje z jakąś "mądrą" uwagą, a prezes teatralnie mówi "tak to dobry pomysł".
Czyli niezależnie od tego czy jest prezes, czy go nie ma, efekt jest ustalony z góry, odmierzony linijką.
Czyli jak prezes jest, a jest przez 70% czasu, to jest jak napisałem. Jak go nie ma, to niczego nie zmienia, bo duch prezesa krąży.
I jeszcze na blogu pismo Sułowskiego do Pana Marka Evil or Very Mad

[link widoczny dla zalogowanych]
Ja pozostawiam to bez komentarza. Niech to Panu ością w gardle stanie!

NEO

[link widoczny dla zalogowanych]
Pan Marek opisał ostatnie posiedzenie.
Ale wg mnie był bardzo ostrożny w opisie, bo to co się działo na ostatnim posiedzeniu, powinno zostać przez nas nagrane i powinniśmy to umieścić na You Tube, jako szkolenie dla rad nadzorczych.
Przede wszystkim wniosek Pana Wojtalewicza i Pani Kołnierzak, o przełożenie spraw różnych na początek, nie spotkał się z zainteresowaniem. Stało się tak dlatego, że sprawy mieszkańców są mało ważne. Od kilku posiedzeń w sprawach różnych pojawił się 1 temat - alkohol na Belgradzkiej 14.
Ważne jest to, że paraliż działań rady jest taki, że od miesięcy przewodniczący nie potrafi zorganizować posiedzeń w taki sposób, żeby na bieżąco uchwalać protokoły z poprzednich posiedzeń, a potem omawiać sprawy bieżące. Pewnie miało to na celu uniemożliwienie zapoznania się z protokołami i ewentualnie zaskarżenie nie podobających się nam uchwał. Poza tym, jak minął długi czas, to łatwo jest wciskać kity, co to było 5 miesięcy temu.
Tak więc porządek obrad uchwalano 1,5 godz. Przy czym było kilka przerw, niektóre po kilkanaście minut. Powody idiotyczne. Bo ktoś na sali nie wytrzymał tej kretyńskiej atmosfery i parsknął, albo dlatego, że Pan Marek próbował skomentować postępowanie przewodniczącego.
Gdy uchwalono wreszcie porządek, nastąpiła akcja "zabić laptopa". Pan Sypniewski posługuje się w czasie posiedzeń laptopem, notuje, a czasem, gdy jest 10 przerwa lub idiotyczne dyskusje o niczym, pracuje. Nie przeszkadza mu to brać udział w merytorycznych częściach posiedzeń. Pan Karpiński jednak miał jakieś dziwaczne skojarzenia (pewnie miał nadzieję, że Pan Sypniewski na bieżąco komentuje na tym forum, co się dzieje na sali Twisted Evil

). Pan przewodniczący insynuował, że Pan Sypniewski nagrywa tym laptopem, czy podsłuchuje Shocked

,może filmuje jabłuszkiem z obudowy?
Tak więc na hasło Sypniewski-laptop pan przewodniczący w ułamku sekundy zarządził głosowanie i natychmiast, jak za pociągnięciem sznurka, podniosło się 5 rąk. Wyglądało to jak w teatrze kukiełkowym (zresztą głosowania zwykle tak wyglądają), a prędkość porażająca. W tym momencie pan Klitenik się wściekł, bo co to za uchwała, że pan Sypniewski używa niebieski, czy czerwony długopis, czy laptop i zapytał się prawników, gdzie w regulaminie jest podstawa do takiej uchwały. Pan przewodniczący stracił w tym momencie kompletnie panowanie, zarządał opnii "czerwony czy niebieski długopis", co wkurzyło pana Klitenika, bo to zwyczajna manipulacja. Po odsłuchaniu nagrania, pan przewodniczący dalej wciskał, że usłyszał co innego niż wynikało z nagrania. Obsługa prawna zgłupiała, pan Franczak złapał się za głowę, bo to farsa a nie posiedzenie.
Swoją drogą pan Sypniewski czekał, kiedy taka uchwała zapadnie i ktoś przyjdzie mu zabrać, czy zamknąć jego mienie. Pewnie by doszło do bójki.
No i w tym wszystkim jest to zabawne, że pan Golatowski standardowo na posiedzeniach non stop bawi się komórką, wysyła smsy, wręcz nie zauważa głosowań i przewodniczący kopie go pod stołem. Confused

Po akcji "zabić laptopa" i kolejnej przerwie, przystąpiono do głosowań nad protokołami. Ta banalna czynność, jest tutaj czymś niebywałym, jak to mawia klasyk. Protokoły zawierają mnóstwo manipulacji i przeinaczeń, tak, żeby wydźwięk wypowiedzi był inny, zgodny z obowiązującą linią partii. Opozycja na część tych manipulacji się zgadza, żeby wreszcie uchwalić te protokoły, o ile ich znaczenie jest niewielkie. Ale czasem przeinaczenia są znaczące i całkowicie zmieniają sens wypowiedzi czy ideę oświadczenia. Nie dziwię się więc, ze po prostu nerwy im puszczają.
Ale zupełnie nie rozumiem czemu nerwy puszczają panu przewodniczącemu? Ewidentnie chłop się wypala i wypada z roli.

NEO

Przepraszam, jeszcze mi się coś przypomniało.
Awantura z laptopem kompletnie wytrąciła przewodniczącego z równowagi i nagle zarządził koniec zebrania. Samowolnie. Na co oczywiście opozycja się wzburzyła na jakiej podstawie pan przewodniczący zamyka sam zebranie. Więc pan przewodniczący oczywiście zwrócił się do prawników o opinię. Opinia Dobordziejki była taka, ze w regulaminie stoi, że przewodniczący otwiera zebranie i je prowadzi, ale o zamykaniu nic nie ma. Przewodniczący wpadł we własną pułapkę.
Poza tym ciekawe stanowisko pana przewodniczącego jest takie, że opnia prawna jest dobra, o ile pasuje do jego aktualnych potrzeb. I w zależności od potrzeb ma się zmieniać. Tak więc nasi prawnicy masowo produkują czasem kuriozalne opinie, bo takie dostają zamówienie. Dobrodziejka na jednym posiedzeniu mówi coś tam, na drugim coś wręcz przeciwnego. Czasem te opinie urągają inteligencji i rozsądkowi, ale pan przewodniczący wykorzystuje to jako argument. Dlatego na posiedzenia nie przychodzą już pani Trojanowska, czy Karpacz. Pani Trojanowska wyraża często opinie, które nie są po myśli przewodniczącego. Karpacz z kolei nie ma chyba ochoty robić z siebie idioty, więc po prostu od roku go na posiedzeniach nie ma. Mecenas Franczak chyba jest świeży w temacie i jeszcze nie zorientował się co on tak naprawdę tam robi.
Tak więc pan przewodniczący sięgnął dna. Szopka, którą odstawia jest porażająca. Dziwi mnie, że nie ma odrobiny godności i wstydu, żeby do czegoś takiego doprowadzać. I wygląda źle, więc chyba po nocach nie śpi, zdając sobie sprawę, gdzie spadł.